26 grudnia 2011

Śmierć pięknych saren

Święta są czasem wytchnienia, możemy wreszcie zwolnić tempo i znaleźć miejsce na rzeczy, na które zwykle nie mamy czasu. Uwielbiam chwile sam na sam z książką, gdy nie muszę nigdzie się spieszyć i czerpię z niej pełnymi garściami, nasycam wyobraźnię obrazami i uprawdopodabniam losy bohaterów spisane na kartkach papieru.
Wiele książek jeszcze na mnie czeka, ponieważ ostatnio wszystkie oszczędności wydawałam na literaturę ;), ale myślę, że to dobra inwestycja, zwłaszcza po wczorajszej lekturze…

„Śmierć pięknych saren” Oty Pavel to przejmująca spowiedź, wyznanie, autobiograficzne wycieczki do krainy dzieciństwa. Historia autora jest bardzo smutna, z każdą kartką dowiadujemy się kolejnych faktów, dopiero pod koniec książki narrator przyznaje się do swojej choroby psychicznej. To wyjaśnia jego niezwykłą wrażliwość i umiejętność obserwowania świata. Na początku jawi nam się jako dziecko, stąd wiele naiwności, wiary w ludzi, infantylności, ale i prawdy, bo któż jak nie dziecko (może tylko szaleniec) potrafi tak szczerze mówić o świecie? Do tego kraj dzieciństwa to locus amoenus, piękne krajobrazy, wspaniali ludzie, kochająca matka i autorytet ojca. Poznawanie świata to nieustanne obcowanie z przyrodą. Pisarstwo Oty Pavel przepełnione jest alegoriami: sarny, które mają ludzkie oczy i które się zabija (opowiadania w subtelny sposób nawiązują do eksterminacji i aryzacji, zjawiska antysemityzmu); ryby, które mają symbolizować wolność i beztroskę, ale i dobrobyt. Przyroda stanowi odskocznię dla rzeczywistych dramatów wojennych i życiowych. Wedle narratora tylko rybak może zaznać spokoju, łowienie uczy cierpliwości, szacunku do Natury. Być może rybak również potrafi łowić dusze ludzkie?

Dla mnie książka ma również wymiar sentymentalny, przenika się z opowieściami moich przodków, których nie ma już z nami, ożywia wiele osobistych wspomnień, przywołuje w pamięci okres dzieciństwa, wyprawy z Tatą, dostarcza wzruszeń, ale i nadziei. Po lekturze postanowiłam obejrzeć film, który powstał na podstawie opowiadania „Śmierć pięknych saren” w reż. Karela Kachyny. Jeśli miałabym zestawiać książkę i film, to zdecydowanie wybrałabym lekturę, ale film stanowi swego rodzaju dopełnienie. Eksponuje również wątek eksterminacji Żydów. Zakończenie sugeruje, że dwaj synowie Poppera nigdy nie wrócą już do rodziców, odchodzą z dwudziestokilogramowymi walizkami, posileni sarnim mięsem, które gwarantuje nadludzką siłę i giną w odmętach przestrzeni, oddalają się, by zniknąć ostatecznie w kłębach dymu wiejskiego ogniska…

ota pavel śmierć pięknych saren by fashion art media

Mnie do lektury zachęciła rekomendacja Mariusza Szczygła (swoją drogą w „Gottlandzie” widać inspirację tymi opowiadaniami). Zacytuję jego słowa, które mam nadzieję skłonią kolejne osoby do sięgnięcia po tę książkę:
Spotkałem kiedyś młodego człowieka (23 lata), który nie przeczytał nigdy żadnej książki. A nagle zapragnął. Spytał, co mu mogę polecić na pierwszy raz, żeby nie zraził się do czytania. Bez zastanowienia odparłem: „Śmierć pięknych saren”. To książka, którą od lat kupuję w ilościach hurtowych i rozdaję znajomym. Bo to najbardziej antydepresyjna książka świata.