Nigdy nie przywiązywałam się do miejsc, tylko do ludzi. W ostatnich latach zaliczyłam cztery przeprowadzki. Zmiana lokalizacji wymusiła na mnie inne podejście do przedmiotów. Zaczęłam kupować tylko te rzeczy, które są mi potrzebne albo sprawiają radość zmysłom. Tym sposobem uporządkowałam swoje otoczenie i w konsekwencji życie. Kiedy dwa lata temu polecieliśmy na trzy miesiące na Teneryfę, zrozumiałam, że tak naprawdę niewiele jest potrzebne do szczęścia a im bardziej rozważnie komponuję przedmioty w swoim otoczeniu, tym łatwiej nad wszystkim panuję, utrzymuję równowagę.
Moje dotychczasowe przeprowadzki odbywały się w obrębie Trójmiasta, więc miałam świadomość, że jak będzie trzeba, mogę po coś wrócić do domu rodzinnego, zostawić tam rzeczy, które chwilowo nie są mi potrzebne, ale jeszcze mogą mi się przydać w przyszłości.
Teraz czeka mnie przeprowadzka do innego kraju. Równo za miesiąc spakuję swoje życie w jedną walizkę i przeniosę się do nowej rzeczywistości. Będzie to na pewno interesujące doświadczenie. Pewnie za jakiś czas wrócimy do naszego gdańskiego mieszkania i zabierzemy ze sobą część mebli, sentymentalnych pamiątek, ważnych książek i śladów naszej historii. Nie smuci mnie zmiana miejsca zamieszkania, wręcz przeciwnie, czuję ekscytację i cieszę się, że stanę przed nowymi wyzwaniami, zacznę kolejną przygodę. Nie przeraża mnie też perspektywa zmieszczenia wszystkiego w jednej walizce, w końcu mózg jest naszym największym repozytorium a dom nie wiąże się z konkretnym budynkiem, ale jest tam, gdzie nasze serce. Moje czeka na mnie w Anglii 🙂